Turystyka stadionowa – groundhopping
Niektórzy potrafią łączyć swoje pasje. Część kibiców piłkarskich łączy zamiłowanie do futbolu z podróżowaniem. W ten sposób powstał w Anglii groundhopping. Już wyjaśniamy znaczenie tego słowa: hopping – to podskakiwanie, skakanie, a ground (football ground) – to boisko piłkarskie. Zatem groundhopping to skakanie po boiskach, “zaliczanie” kolejnych boisk piłkarskich, przy okazji meczów
Nie tylko Anglia
Moda na ten sposób turystyki, jak już wiemy, powstała w Anglii. W tym samym kraju, który szczyci się faktem, że jest światową kolebką futbolu. W latach 70. XX wieku powstał tu Club 92 (istnieje do dziś) zrzeszający miłośników groundhoppingu. Skąd w nazwie liczba 92? Tyle wówczas było profesjonalnych klubów piłkarskich w Anglii. Rekordzista odwiedził wszystkie 92 kluby w 237 dni, co odnotowała Księga Guinnessa. W Szkocji z kolei powstał Club 38 (tyle piłkarskich klubów jest w Szkocji).
Powstawały kolejne kluby zrzeszające groundhopperów, także w innych krajach. Podobno obecnie turystyka stadionowa największą popularnością cieszy się w Niemczech, gdzie od 1993 r. działa V.d.G.D. czyli Vereinigung der Groundhopper Deutschlands. Doroczne zloty groundhopperów odbywają się w Polsce, bo także u nas są miłośnicy turystyki stadionowej.
Groundhopper czyli kto?
Jedni uwielbiają zwiedzać zamki, pałace lub muzea, tymczasem groundhoppersi potrafią odwiedzić kolejny kraj specjalnie po to, aby uczestniczyć w piłkarskim meczu. Oczywiście największe emocje towarzyszą meczom narodowych reprezentacji czy europejskich pucharów, ale są też tacy, którzy polecą samolotem do Rumunii, Armenii czy innego kraju, aby obejrzeć mecz amatorskiej drużyny, której nazwa nawet w rodzimym kraju kibicom niewiele mówi. Ponieważ każde podróżowanie wiąże się z finansami i nie każdego stać na częste podróże zagraniczne, niektórzy przemieszczają się wyłącznie po swoim kraju, zaliczając nawet 100 meczów w roku. Często meczów drużyn amatorskich, grających w najniższych ligach. Nieważne, czy mecz ogląda setki czy tylko kilkunastu kibiców – niektórzy przemierzają wiele kilometrów, aby do nich dołączyć.
Dla tych, którzy nie muszą oszczędzać – wyjazd (wylot) na kolejny mecz do innego kraju, to wydatek rzędu 1,5 tysiąca złotych lub więcej. Bo trzeba kupić bilet na samolot, na mecz i opłacić nocleg. Miejscowi groundhopperzy czasem pomogą w załatwieniu tańszego noclegu.
Groundhopping. Jakie są zasady?
Niektórzy groundhopperzy mają zasady, których koniecznie należy się trzymać. Mecz musi być obejrzany od pierwszej do ostatniej minuty, a w jego przerwie nie można nawet skorzystać z toalety. Mecz nie może być “o pietruszkę”, ale o punkty (np. ligowe). Koniecznie trzeba zachować na pamiątkę bilet wstępu (ceny zaczynają się już od kilku złotych, choć oczywiście cena nie jest najważniejsza).
A generalnie chodzi o fakt odwiedzenia kolejnego stadionu, zobaczenia meczu, o poczucie atmosfery na trybunach, czasem też przy okazji o kupno piłkarskich pamiątek (np. klubowy szalik). Choć te najmniej znane, amatorskie drużyny, żadnych gadżetów nawet nie mają. Ale można się potem pochwalić w Internecie zdjęciami z meczu. Im bardziej oryginalna nazwa drużyny i klubu (np. GKS Wisielec, Potęga Wisiory, Błękit Cyców) – tym lepiej.
Niektórzy koniecznie chcą zobaczyć mecz topowej europejskiej drużyny, inni wybierają oryginalność i miejsca naprawdę rzadko odwiedzane przez innych groundhopperów. Na przykład można zorganizować wypad do jednego z miast Europy, szczególnie jeśli podczas krótkiego wyjazdu można zaliczyć kilka stadionów różnych klubów. Inne atrakcje turystyczne można olać, ewentualnie jeśli będą po drodze, można też na nie rzucić okiem. Bo cel groundhoppera, to obiekt sportowy.
Groundhopping – to jedno, jest jeszcze groundspotting czyli odwiedzanie obiektów sportowych i stadionów nie przy okazji meczów. Bo nie każdy lubi tłumów czy towarzystwa nie zawsze kulturalnych kibiców.
Kluby zapraszają na wycieczki
Nowoczesny marketing sportowy powoduje, że kluby piłkarskie dbają o kibiców i chcą jak najwięcej zarobić na ich zamiłowaniu do futbolu. Coraz częściej w obiektach piłkarskich organizowane są specjalne muzea, po stadionach (oczywiście nie za darmo) oprowadzane są wycieczki, a przy okazji w klubowych sklepach można kupić rozmaite gadżety. Dotyczy to nie tylko tych najbardziej znanych klubów i stadionów świata (np. Real Madryt, Juventus Turyn, Barcelona). Kibicie mogą też odwiedzać z przewodnikiem polskie stadiony (np. PGE Narodowy w Warszawie czy Energa Gdańsk). Kluby wzmagają zainteresowanie swoją działalnością (to przecież biznes sportowy), ale też wychodzą naprzeciw potrzebom kibiców.
Dla każdego coś miłego
Poziom rozgrywek i umiejętności piłkarskie dla groundhoppera nie są najważniejsze. Real Madryt czy amatorski rumuński zespół grający na dalekiej prowincji – warto zobaczyć każdy mecz. Takie alternatywne spędzanie wolnego czasu niektórych może dziwić. Tymczasem nie dziwi już biroturystyka czyli turystyka piwna (odwiedzanie miejsc, gdzie warzone jest piwo, połączone z degustacją) lub enoturystyka (podróżowanie po winiarniach i degustowanie wina). Albo coraz popularniejsze odwiedzanie fortyfikacji wojskowych oraz podróżowanie po Europie po to, aby zobaczyć koncert symfoniczny lub występ zespołu muzycznego.
Groundspotting i groundhopping: (c) Sadurski.com
Zdjęcia: (c) Sadurski.com (6), Ola Leo Kupis (2)
Zobacz też:
> Na stadionie New York Cosmos
> Piłkarskie stadiony Europy