
Satyra stanu wojennego, rysunki satyryczne, karykatury i stan wojenny. Wałęsa, Jarozelski, WRON, cenzura…
Historia pewnego rysunku
Za siedmioma górami… Nie, poniższa historia bajką nie jest, choć działa się już dawno temu, w stanie wojennym
Wiesz co to takiego stan wojenny? Internowania, aresztowania, godzina milicyjna, ZOMO, cenzura (wtedy mówiono: reżim Jaruzela, wojskowa junta).
Szczepan Sadurski:
– Cenzura „zdjęła” w tym czasie kilkanaście moich rysunków (prasa, wystawy), ale któregoś razu redakcyjni decydenci oraz cenzor zagapili się. Rysunek ukazał się w gazecie, w środku stanu wojennego, po czym wywołał… skandal, zakończony w gabinecie generała Jaruzelskiego. Ponieważ nie chciałbym, aby ktoś teraz twierdził, że koloryzuję swoją przeszłość, oddam głos mojemu dobremu znajomemu.
Satyra stanu wojennego
Fragment książki „To się nadaje do Kuriera” (wyd. Multico, 1996) autor: Kazimierz Pawełek – dziennikarz (1936-2017), w latach 2001-2005 r. senator RP.
• • •
Szczepan Sadurski, utalentowany rysownik, ilustrował kilka moich Szopek, ale jedną, z 1982 r., będę pamiętał do końca życia. Włodzimierz Wójcikowski, ówczesny redaktor naczelny „Kuriera” uparł się, aby w numerze sylwestrowym ukazała się Szopka Noworoczna. Nie bardzo miałem wtedy ochotę na pisanie satyry, bo był to sam środek stanu wojennego i cenzura szalała. Uważałem, słusznie zresztą, że nie da się przemycić żadnych politycznych aluzji, a pisanie samych mdłych rzeczy – nie uchodzi.
Wójcikowski uparł się jednak, że Szopka być musi, bo to przyciągnie czytelników i w ogóle będzie wyglądało, że wszystko jest normalne, chociaż wiadomo, że nie było. Cóż było robić, polecenie jest poleceniem, więc zabrałem się do pisania, chociaż wiedziałem, że cenzura rzuci się na tekst i będzie obwąchiwała każde słowo. Tak też się stało. Najpierw czytał naczelny, potem jego zastępca, nie wykluczam, że tekst powędrował do „białego domu”/*, aż w końcu chwycili go w swoje szpony cenzorzy. Skreślali, dyskutowali, a ja poprawiałem i zmieniałem zakwestionowane fragmenty. (…)
Tymczasem Szczepan Sadurski spokojnie rysował sobie winietę i karykatury szopkowych postaci. Kiedy je przyniósł do redakcji, nikt się rysunkami nie przejmował. Andrzej Szwabe, ówczesny zastępca redaktora naczelnego, jakby od niechcenia rzucił na nie okiem, potem to samo zrobił cenzor i poszło do druku. Można powiedzieć, że zlekceważono młodego rysownika, który w tym momencie pokazał lwi pazur.
W tekście jakakolwiek wzmianka o Lechu Wałęsie czy innym działaczu „Solidarności” była wówczas natychmiast skreślana przez cenzurę. Tymczasem Sadurski, jak to jest w szopkowym zwyczaju, zrobił winietę z diabłami i aniołami, którzy szli ku gwieździe betlejemskiej. Cóż to jednak byli za aniołowie! Cóż to były za diabły! (…) Kot palący fajkę miał wąsy wypisz-wymaluj wałęsowskie, lis niósł gwiazdę, obok kroczył turoń-Kuroń./** Z lewej strony stały diabły. Ten na czele miał ascetyczną twarz, łysinę i nosił ciemne okulary. Obok biegł mały, antałkowaty diabełek, jako żywy przypominający ówczesnego przewodniczącego Rady Państwa, Henryka Jabłońskiego./*** I proszę sobie wyobrazić, nikt, dosłownie nikt nie zadał sobie trudu, aby uważnie przyjrzeć się rysunkom.
Gazeta się ukazała i… zrobiła się straszna afera. Naczelnego wezwali do „białego domu” i wrócił stamtąd w stanie, jakby przejechał po nim walec drogowy. O wycofaniu „Kuriera” z kiosków nie było już mowy, bo cały nakład został natychmiast wykupiony. Kto się spóźnił, musiał potem zapłacić znacznie wyższą cenę u handlarza. Maksymalne przebicie osiągnęło wtedy dziesięciokrotną cenę.
Nigdy nie przypuszczałem, że zrobi się z tego aż tak wielka afera. Żal mi było Włodka Wójcikowskiego, który już się żegnał z posadą naczelnego. Chodziły słuchy, że mają także odwołać sekretarza KW od propagandy. (…) Afera ciągnęła się niemal cały miesiąc, aż trafiła do Warszawy, do KC./**** Jakiś usłużny piesek zaniósł egzemplarz „Kuriera” do gabinetu generała Jaruzelskiego, licząc obłudnie, że jak sam „pierwszy” te bezeceństwa zobaczy, to spadną głowy.
(…) Wszystko zakończyło się jednak happy endem, bo generał Jaruzelski nie tylko nie wybuchnął gniewem, ale na widok swojej karykatury, pomysłowej zresztą (diabeł w ciemnych okularach), szczerze się roześmiał. Jest to na pewno przesada, bo w ogóle nie mogę sobie wyobrazić śmiejącego się Jaruzelskiego. Myślę, że tylko uśmiechnął się półgębkiem, ale to wystarczyło dla całego dworu, aby odstąpić od ścigania winowajców i zakończyć całą hecę. Zapewne potraktowali uśmiech Jaruzelskiego jako wytyczne, że od tej chwili wolno żartować…
• • •
Przypisy – Sz.S.:
/* Komitet Wojewódzki PZPR (Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej).
/** Lis, Gwiazda, Kuroń – nazwiska działaczy podziemnej wówczas „Solidarności”.
/*** Tak naprawdę był to Jerzy Urban, ówczesny rzecznik prasowy rządu i miał postać aniołka.
/**** Komitet Centralny PZPR.

Rysunki Szczepana Sadurskiego drukowane są w publikacjach na temat: satyra stanu wojennego

Rysunek Sadurskiego w 24 tomie cyklu albumów „Historia PRL”

Okładka publikacji Wydawnictwa Norbertinum

Sadurski wspomina stan wojenny i swoje rysunki w prasie NSZZ Solidarność. Spotkanie w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku, 2016
Obecnie rysunki Sadurskiego ze stanu wojennego są częścią ekspozycji stałej Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku – tu link
Poniżej: film z ECS i rysunki stanu wojennego na stałej ekspozycji