Włodzimierz Lubański – anegdoty piłkarskie
Autentyczne anegdoty o jednym z najlepszych polskich piłkarzy
• • •
Kilkuletni Włodek Lubański gdy tylko było można, grał w piłkę. Ponieważ był dwa razy młodszy od kolegów z podwórka, a każdy chciał strzelać bramki, jemu zostawała gra w bramce.
Któregoś dnia do ojca Lubańskiego, który popierał piłkarskie zamiłowania syna, przybiegł sąsiad, wołając:
– Panie Władysławie, popatrz pan, co pana syn wyprawia na podwórku!
Pan Władek zeszedł na dół. Na podwórku, w strugach deszczu, chłopaki grali w piłkę. Przy jednym z trzepaków, umorusany w błocie, z rozerwanym rękawem w nowiutkim dresie, stał w Włodek Lubański i zaciekle bronił swej “bramki” przed strzałami kolegów z podwórka.
Pan Władysław wrócił do mieszkania i powiedział do sąsiada:
– Co mi pan głowę zawracasz? Myślałem, że syn coś narozrabiał, a on tylko gra w piłkę.
• • •
9-letni Włodek Lubański bardzo chciał trenować w klubie. Niestety był zbyt młody i nie mieścił się w ustalonym tak zwanym limicie wiekowym. Pewnego razu Włodek stanął przed kierownikiem sekcji trampkarzy Górnika Zabrze, nazwiskiem Górny i powiedział, że chce grać w Górniku.
– Groć? A wiela ty mosz roków?
– Dziśynć!
– To idź synek mleka popić i przyndź za rok.
Pół roku później Włodek postanowił przyspieszyć chwilę, gdy będzie mógł wreszcie trenować w klubie. Żyletką wyciął siódemkę w roku swego urodzenia i w puste miejsce wpisał szóstkę. Z tak zmienioną legitymacją szkolną stawił się u kierownika Górnego i został przyjęty do trampkarzy Górnika.
• • •
Był rok 1962. Wieści o utalentowanym, nastoletnim juniorze Włodku Lubańskim rozeszły się wśród działaczy śląskich klubów piłkarskich. Kilka z nich koniecznie chciało go mieć w swojej drużynie. Któregoś razu Włodek Lubański wróciwszy ze szkoły, zastał w domu niecodzienny widok. W każdym z trzech pokoi siedzieli przedstawiciele trzech klubów piłkarskich. W pokoju gościnnym byli delegaci Górnika Zabrze, w pokoju Włodka i jego siostry – przedstawiciele Polonii Bytom, a w sypialni – delegaci z Zagłębia Sosnowiec.
Przedstawiciele tych klubów prowadzili rozmowy z ojcem Lubańskiego, przekonując aby właśnie w ich klubie grał utalentowany Włodek. Delegaci Górnika zachwalali, że do stadionu jest tylko kwadrans drogi. Delegaci Zagłębia przybyli na rozmowy z walizeczką pełną banknotów. Delegaci z Bytomia podkreślali rodzinną atmosferę panującą w klubie. Ponieważ pertraktacje nie przyniosły decyzji, przedstawiciele Górniak wpadli na skuteczny pomysł. Kilka dni później ojciec Lubańskiego, który pracował w kopalni, nagle został wezwany na krótką rozmowę do ministra górnictwa. Gdy stawił się przed nim, minister podobno spytał:
– Czy dobrze się panu pracuje w kopalni? Czy chciałby pan tam nadal pracować?
• • •
W 1968 roku Włodzimierz Lubański był już bardzo popularnym piłkarzem. Nie wiedziała o tym jego dziewczyna Grażyna (późniejsza żona), z którą Lubański wybrał się na mecz hokejowy w Gliwicach jako kibic. Rozpoznali tam Lubańskiego (piłkarza Górnika Zabrze) kibice Ruchu i rzucali w jego kierunku niezbyt miłą wiązankę epitetów. Zdziwiona Grażyna spytała Lubańskiego, czemu tak się zachowują.
– Bo strzeliłem im trochę bramek.
– A ile ich strzeliłeś?
– Obawiam się, że dużo.
– Wiesz co? To może strzelaj tych bramek mniej?
• • •
Przyjaciele z boiska: Zygfryd Szołtysik (pseudonim Zyga) i Włodzimierz Lubański w 1978 roku zostali zaproszeni do udziału w programie telewizyjnym. Jechali z Katowic do Warszawy pociągiem, a ponieważ zawsze byli małomówni, przez całą podróż prawie ze sobą nie rozmawiali. Pod koniec podróży Lubański przypomniał sobie, że program w którym mają wystąpić to quiz, w którym występują znane pary, a oni, choć świetnie rozumieją się na boisku, niewiele o sobie wiedzą. Szybko więc przeszli kurs wzajemnego poznawania się, zadając sobie różne pytania i zapamiętując właściwe odpowiedzi. Uzgodnili też, że jeśli w programie będą pytania z odpowiedziami do wyboru, obaj wybiorą zestaw “C”.
Podczas programu wszystko szło jak należy, w końcu padło pytanie:
– Co by pan powiedział Szołtysikowi, gdyby przestrzelił wyłożoną przez pana idealnie piłkę, która jest już w bramce? Są trzy możliwości do wyboru…
Lubański, jak uzgodnił z Szołtysikiem, wybrał odpowiedź “C”, czyli: “Oj Zyga, Zyga!”. Szołtysik także wybrał odpowiedź “C”.
Kilka dni później Górnik grał w Krakowie mecz z Wisłą. Gdy Szołtysik zmarnował wymarzoną sytuację podbramkową, kibice chórem krzyknęli:
– Oj Zyga, Zyga!!!
Anegdoty na podstawie książki “Włodek Lubański. Legenda polskiego futbolu” – (Videograf II, Katowice 2008) wyłuskał i napisał Szczepan Sadurski
Na ilustracji: Włodzimierz Lubański po latach, foto Wikipedia
Informacja na Sadurski.com od marca 2012