Paragony grozy – jest się czego bać?
Określenie “paragony grozy” istnieje od kilku lat i w Polsce błyskawicznie zdobyło oszałamiającą karierę. Jest odmieniane na wszystkie przypadki i budzi zrozumiałe zainteresowanie. Dzięki aparatom w smartfonach i mediom społecznościowym zdjęcia paragonów grozy rozprzestrzeniają się błyskawicznie. Sadurski.com postanowił bliżej przyjrzeć się temu tematowi
Paragony grozy – co to takiego
Najczęściej chodzi o paragon z kasy fiskalnej restauracji i innego punktu serwującego żywność. Często na małą karteczkę – wydruk z kasy nie zwracamy uwagi. Nawet nie bierzemy ze sobą lub od razu wyrzucamy do kosza. Jednak gdy stwierdzimy, że cena jaką zapłaciliśmy za zamówione danie czy usługę odbiega od tego, czego się spodziewaliśmy, gniewamy się na sprzedającego, a przy okazji często też na samego siebie. Przecież można było skorzystać z usługi gastronomicznej gdzie indziej i zaoszczędzić. Ale jak mówi polskie przysłowie: Mądry Polak po szkodzie.
Nikt nie lubi płacić za coś za dużo – czyli przepłacać. Zanim zamówisz posiłek – warto dokładniej przestudiować jadłospis oraz cennik, aby nie było rozczarowania w chwili zapłaty kartą płatniczą lub gotówką. Albo dopiero wtedy, gdy otrzymasz paragon, który nazwiesz paragonem grozy.
Czy groza zawsze jest horrorem?
Nie zawsze coś, co uznałeś / uznałaś za paragon grozy, faktycznie nim jest. Na cenę posiłku składa się lokalizacja i marka lokalu, jakość produktów z których przygotowano danie, podatki i szereg innych rzeczy. Często nie zdajemy sobie sprawy, że szybko coś drożeje, że mamy inflację. Coś, co kilka miesięcy w sklepie spożywczym kosztowało np. 10 złotych, teraz kosztuje 15 zł. Klientów to oburza, ale tak jest. Godzisz się z wyższą ceną i kupujesz albo obrażasz się i nie kupujesz.
Restauratorzy też kupują coraz droższe produkty. Rośnie koszt najmu lokali, cena benzyny, prądu, i tak dalej. W cenie każdego dania są też podatki, w tym VAT. To wszystko składa się na finalną cenę dań w restauracjach. A przecież restauratorzy nie są filantropami i też muszą z czegoś żyć. Wielu z nas to rozumie, choć może niektórzy restauratorzy przesadzają? I oprócz nadmiernie drogich dań, serwują nam paragony grozy.
Trzeba też pamiętać, że cena obiadu z restauracji nigdy nie będzie porównywalna do ceny zupy i drugiego dania, jaką przyrządzimy sami w domu, gdy zsumujemy ceny produktów z których robimy taki obiad. Tak było zawsze.
Nie tylko paragony z restauracji i z Polski
Napisaliśmy wyżej o rachunkach za posiłki, tymczasem Polaków wkurzają też ceny innych usług oraz towarów. Rachunek za zakup w sklepie, za parking, wejście do parku rozrywki, za usługę stomatologiczną, i tak dalej. Z rzeczywistych cen wielu usług często nie zdajemy sobie sprawy, a te, jak niestety wszystko wokół – rosną.
Ponieważ Polacy lubią podróżować i przeliczać euro na złotówki, upubliczniają się też paragony grozy z innych krajów. Czasem jest okazja do porównania cen z polskimi cenami, jednak takie porównania często nie prowadzą do sensownych wniosków. Na przykład ceny w sklepach i restauracjach w Szwajcarii, gdzie są znacznie wyższe zarobki niż w Polsce, zawsze będą co najmniej o kilkaset procent wyższe niż w naszym kraju. Krótko mówiąc: nie zawsze paragon grozy nim jest, choć tak nam się wydaje.
Polaków wkurzają paragony grozy
Szczególnie lubimy komentować paragony w mediach społecznościowych. Każdy z nas może mieć swoje zdanie na temat konkretnego przypadku rachunku otrzymanego za posiłek. I jest okazja pokazania swego subiektywnego zdania na temat konkretnego, tak zwanego paragonu grozy.
Polska frustracja związana z aktualnymi cenami produktów kontra obiektywne spojrzenie na rzeczywistość w której aktualnie żyjemy. Poniżej przykłady wybranych komentarzy, znalezionych w Internecie.
– 170 zł za 1 kg ryby, to przegięcie.
– Ja bym tyle nie zapłacił, ale jak ktoś ma nadmiar gotówki, to czemu nie.
– Jak cię nie stać, to siedź w domu na d…
– Przecież to normalna cena za pizzę, więc nie wiem po co ten lament. Zresztą chyba ceny były podane w menu. Trzeba było nie zamawiać, a nie teraz wylewać swoje żale.
– Przecież to normalne ceny, jak na warszawskie realia.
– Jak bym zobaczyła taki cennik, to bym wyszła. Jak ktoś głupi – niech płaci.
– Ja pierdzielę. Nie po to cały rok odkładamy, żeby na wakacjach oszczędzać.
– Po co kupowałaś, skoro za drogie?
– Ziemniaki to są w domu. Mięso trzeba było brać!
– Było zostać w domu.
Na koniec
Nie wiadomo czemu, najwięcej paragonów grozy wystawiono nad morzem albo w Zakopanem. Przynajmniej tak to wygląda z częstotliwości upublicznianych przez Polaków paragonów. Przypadek? To już chyba temat na oddzielny artykuł.
Paragony grozy: (c) Sadurski.com
Zobacz też:
> Ciekawostki o patelniach
> Bakterie ciekawostki