Już nie 36,6 stopni C. Nowa temperatura ludzkiego ciała!
Przez dziesiątki lat uczono nas, że normalna temperatura ludzkiego ciała wynosi 36,6 stopni Celsjusza. Ta liczba, przekazywana z pokolenia na pokolenie, stała się niemal ikoną w medycynie i codziennym życiu – wyznacznikiem zdrowia, punktem odniesienia dla termometrów i symbolem równowagi organizmu. Jednak ostatnie badania rzucają nowe światło na tę wartość. Co się zmieniło? Temperatura ciała człowieka – ile wynosi współczesna norma i dlaczego różni się od tej, którą znamy od dekad?
Skąd wzięło się 36,6 stopni
Historia temperatury 36,6 stopni Celsjusza sięga XIX wieku, kiedy niemiecki lekarz Carl Reinhold August Wunderlich przeprowadził przełomowe badania. W latach 50. i 60. XIX wieku Wunderlich zmierzył temperaturę ponad 25 tysięcy pacjentów w Lipsku, korzystając z termometru wkładanego pod pachę. Na podstawie milionów pomiarów ustalił, że średnia temperatura ciała zdrowego człowieka wynosi 37 stopni Celsjusza (98,6 stopni Fahrenheita). W wielu krajach, w tym w Polsce, przyjęto jednak wartość 36,6 stopni jako „idealną”, co wynikało z różnic w metodach pomiaru – temperatura pod pachą jest zazwyczaj o 0,3–0,6 stopnia niższa niż ta mierzona w ustach czy odbycie. Wunderlich wprowadził też praktykę używania wykresów temperatury w medycynie, co zrewolucjonizowało diagnostykę, zwłaszcza w wykrywaniu gorączki.
Przez ponad półtora wieku jego ustalenia były podstawą wiedzy medycznej. 36,6 stopni stało się synonimem zdrowia, a odchylenia od tej wartości – sygnałem potencjalnych problemów. Jednak w ostatnich dekadach naukowcy zaczęli zauważać, że coś się nie zgadza. Czy Wunderlich się mylił? A może to my, jako ludzkość, zmieniliśmy się na przestrzeni lat?
Nowe dane: temperatura spada
Współczesne badania wskazują, że średnia temperatura ludzkiego ciała nie wynosi już 36,6 stopni Celsjusza, a jest zauważalnie niższa. Badanie opublikowane w 2020 roku w czasopiśmie eLife przez naukowców z Uniwersytetu Stanforda, przeanalizowało dane z ponad 677 tysięcy pomiarów temperatury w USA, obejmujących okres od lat 60. XIX wieku do 2017 roku. Wyniki były zaskakujące: temperatura mężczyzn urodzonych na początku XIX wieku była o 0,59 stopnia wyższa niż mężczyzn żyjących dzisiaj, a u kobiet spadła o 0,32 stopnia od lat 90. XIX wieku. Oznacza to, że średnia temperatura ciała współczesnych ludzi oscyluje wokół 36,4–36,6 stopni Celsjusza, a nie 37 stopni, jak sądził Wunderlich.
Podobne wnioski płyną z innych badań. W 2017 roku w Wielkiej Brytanii przeanalizowano niemal 250 tysięcy pomiarów od ponad 35 tysięcy pacjentów. Średnia temperatura mierzona w ustach wynosiła tam 36,6 stopni Celsjusza. Kolejne badanie z 2019 roku, opublikowane w Open Forum Infectious Diseases, potwierdziło, że normalna temperatura waha się od 36,3 do 36,8 stopni, w zależności od wieku, płci i metody pomiaru. W Polsce, gdzie tradycyjnie mierzymy temperaturę pod pachą, wartości bliższe 36,4–36,5 stopni również zaczynają być uznawane za nowe standardy.
Temperatura ciała człowieka – dlaczego się zmienia?
Naukowcy zadają sobie pytanie: dlaczego średnia temperatura ludzkiego ciała spada? Odpowiedź nie jest prosta, ale istnieje kilka hipotez, które tłumaczą ten fenomen. Pierwsza z nich dotyczy zmian w naszym zdrowiu i stylu życia od czasów Wunderlicha. W XIX wieku choroby zakaźne, takie jak gruźlica, malaria czy syfilis, były powszechne. Te infekcje powodowały przewlekłe stany zapalne, które podnosiły temperaturę ciała nawet u pozornie zdrowych osób. Wunderlich mierzył temperaturę w populacji, w której takie choroby były normą, co mogło zawyżyć jego wyniki.
Dziś, dzięki postępowi medycyny – antybiotykom, szczepionkom i lepszej higienie – chroniczne infekcje są rzadsze, a stany zapalne mniej powszechne. Dr Julie Parsonnet, współautorka badania Stanforda, podkreśla, że „spadek temperatury to odzwierciedlenie poprawy zdrowia populacji”. Mniej zapaleń oznacza niższy metabolizm w spoczynku, a co za tym idzie – niższą temperaturę ciała. Współczesne dane pokazują, że średnia temperatura spada o około 0,03 stopnia Celsjusza na dekadę od czasów rewolucji przemysłowej.
Druga hipoteza dotyczy zmian w środowisku i trybie życia. W XIX wieku ludzie żyli w mniej stabilnych warunkach termicznych – zimą marzli, latem przegrzewali się. Organizm musiał zużywać więcej energii, aby utrzymać stałą temperaturę, co podnosiło jej średnią wartość. Dziś mamy ogrzewanie, klimatyzację i lepiej izolowane domy, co sprawia, że nasze ciała pracują mniej, by się ogrzać lub ochłodzić. „Żyjemy w bardziej komfortowych warunkach, więc nie musimy walczyć o utrzymanie ciepła” – mówi Parsonnet.
Trzeci czynnik, to zmiany fizjologiczne. Współczesne populacje różnią się od tych sprzed 150 lat pod względem diety, aktywności fizycznej i masy ciała. Wyższy indeks masy ciała (BMI), który jest częstszy dziś, może wpływać na niższy metabolizm, a tym samym na niższą temperaturę. Badania wskazują też, że starsze osoby mają średnio niższą temperaturę niż młodsze, a ponieważ średnia długość życia rośnie, może to dodatkowo obniżać populacyjną normę.
Jaka temperatura teraz jest „normalna”?
W świetle najnowszych badań nie ma jednej, uniwersalnej wartości temperatury ciała, która pasowałaby do wszystkich. Współczesna norma to raczej zakres niż konkretna liczba. Dla dorosłych w wieku 20–60 lat średnia temperatura mierzona w ustach wynosi od 36,3 do 36,8 stopni Celsjusza, a pod pachą – od 36,2 do 36,6 stopni. U dzieci jest nieco wyższa (36,6–37,5 stopni), a u osób starszych (powyżej 60 lat) niższa (36,1–36,5 stopni). Metoda pomiaru też ma znaczenie: temperatura w odbycie jest o 0,5 stopnia wyższa niż w ustach, a pod pachą o 0,5 stopnia niższa.
Co ważne, naukowcy podkreślają indywidualność. „Normalna” temperatura to taka, która jest typowa dla danej osoby, gdy jest zdrowa. Dlatego zamiast kurczowo trzymać się 36,6 stopni, lepiej znać swoje własne wartości w stanie zdrowia i zwracać uwagę na odchylenia. Na przykład temperatura 37 stopni u jednej osoby może być normą, a u innej oznaczać początek gorączki.
Co to oznacza dla nas?
Spadek średniej temperatury ciała nie jest powodem do niepokoju, ale ma praktyczne konsekwencje. Po pierwsze, zmienia się sposób, w jaki definiujemy gorączkę. Tradycyjnie uznaje się, że gorączka zaczyna się od 38 stopni Celsjusza, ale jeśli czyjaś normalna temperatura to 36,4 stopnia, już 37,5 stopnia może być sygnałem problemu. Lekarze coraz częściej zalecają obserwację trendów, a nie tylko pojedynczych pomiarów.
Po drugie, nowe dane rzucają światło na to, jak bardzo zmieniamy się jako gatunek. „Fizjologicznie jesteśmy inni niż nasi przodkowie” – mówi dr Parsonnet. To dowód na to, że zdrowie populacji poprawia się, a nasze organizmy dostosowują się do nowych warunków. Jednak wciąż nie wiemy, jakie długoterminowe skutki może mieć ten spadek – czy wpływa na odporność, metabolizm, czy nawet długowieczność.
XXI wiek – nowa era termometrów
36,6 stopni Celsjusza przez lata było wygodnym standardem, ale nauka pokazuje, że czas go zrewidować. Współczesna średnia temperatura ciała jest bliższa 36,4–36,6 stopni, a dokładna wartość zależy od indywidualnych cech i okoliczności. Przyczyny tej zmiany – od lepszego zdrowia po stabilniejsze warunki życia – świadczą o tym, jak bardzo ewoluujemy. Nie oznacza to, że stare termometry są bezużyteczne, ale że powinniśmy patrzeć na temperaturę bardziej elastycznie. W końcu, jak pokazują badania, nasze ciała to żywe dowody na to, że nic nie jest stałe – nawet coś tak podstawowego, jak ciepło, które nas definiuje.
Temperatura ciała człowieka: (c) Sadurski.com / GR
Zobacz też:
>
>