Copytrack GMBH Marcus Schmitt Berlin Germany Deutschland

Jak nie dać się oszwabić Niemcowi z Copytrack

Czas czytania:33 minut/y, 31 sekund/y

Sadurski.com zbadał “firmę” Copytrack, za którą stoi niejaki Marcus Schmitt z Berlina. Samozwańczy obrońca praw autorskich, od ludzi z całego świata mających strony www, żąda pieniędzy za opublikowane zdjęcia. Na przykład takie, do których już kupili prawa autorskie albo wzięli je z bezpłatnych banków zdjęć, do czego mieli prawo. Na czym polega proceder osoby, chwalącej się na Instagramie egzotycznymi podróżami, o których niejeden uczciwy bloger może pomarzyć? Ile Schmitt zarabia pieniędzy i ile mógłby zarabiać, jeśli jego marzenia staną się faktem? Jako pierwsi w Polsce przybliżamy proceder, zanim podobnych “firm” powstanie znacznie więcej i codziennie będą nękać webmasterów

Zapłać za bezpłatne zdjęcie

Masz stronę www, wszystko robisz uczciwie, nagle otrzymujesz poważnie brzmiący e-mail po angielsku, z groźbami i rachunkiem na ponad 700 euro albo np. 1800 euro. Bo podobno umieściłeś cudze zdjęcie bez zezwolenia i teraz “znalazł się” jego autor albo firma mająca podobno prawa autorskie do tego zdjęcia. Każda uczciwa osoba w pierwszej chwili przestraszy się albo wpadnie w panikę. Może niektórzy dla świętego spokoju zapłacą. Ale szybko pojawia się otrzeźwienie oraz pytanie: czy tu nie chodzi o oszustwo? O próbę wyłudzenia sporej kwoty pieniędzy? I jeszcze ten KTOŚ tylko twierdzi, że ma prawa do zdjęcia, ale nawet nie próbuje tego uprawdopodobnić. Na przykład podaje nazwę (rzekomej?) firmy, a pod tą nazwą akurat działa wiele różnych firm na świecie.

Ddbasz o prawa autorskie, a jeśli organizujesz zdjęcia, które trafiają na twoją www – zawsze korzystasz z banku bezpłatnych zdjęć lub płatnego stocka i zawsze kupujesz stosowną licencję. Jesteś kimś takim? Nie znaczy, że możesz spać spokojnie.

“Firm”, które prowadzą taką “działalność” jest w Internecie coraz więcej. Coraz częściej jakiś webmaster czy bloger dostaje podobne groźby, a to oznacza, że chodzi o łatwy zarobek. Zmienia się tylko nazwa, strona www i numer konta, na które musisz wpłacić swoje pieniądze. O ile oszuści (bo to prawdopodobnie zawsze są oszuści) zmanipulują nieznajomych z różnych krajów świata i ich skutecznie przestraszą.

Jeśli ze 100 e-maili wysłanych w miesiącu zapłacą tylko dwie osoby – ktoś zarobi 1,5-3 tys. euro czyli 6-12 tys. złotych. Jeśli wyśle 500 e-maili i zapłaci co dziesiąty przestraszony – zarobi powiedzmy pół miliona. Już wiesz, że to dobry “biznes” i dlaczego cwaniaczków (oszustów?) którzy tym się zajmują jest coraz więcej?

Jak Copytrack z Berlina naciąga na “prawa autorskie”

Niemiec Marcus Schmitt kilka lat temu założył firmę Copytrack oraz serwis www, w szlachetnym celu: walki z piractwem w Internecie. Nie sprawdzaliśmy w szczegółach, ale zakładamy, że taka firma rzeczywiście istnieje (numer VAT jest obecnie aktywny). Faktycznie jest zarejestrowana w Unii Europejskiej, działa w Niemczech i płaci podatki (płaci? Jak za chwilę się dowiesz, ma coroczne straty!). Więc chyba nie jest “kimś” z Afryki czy Ameryki, gdzie wielu nawet nie wie, co to takiego ta Unia Europejska.

Prawo w Polsce i Niemczech (generalnie w Unii Europejskiej), jest takie samo, a prawnicy (o ile to faktycznie są prawnicy, a nie oszuści) działają na tych samych zasadach. Prawdziwy prawnik nie zaczyna od straszenia i od tego, że złamałeś prawo i musisz za coś zapłacić. I że akurat właśnie jemu – tylko dlatego, bo tak twierdzi. Prawnik dokładnie bada sprawę, upewnia się że ma rację i umie to udowodnić, a na końcu wysyła pocztą (nie e-mailem!) pismo przedsądowe, na adres siedziby firmy lub właściciela strony www. Podejmuje faktyczne, pracochłonne i zgodne z prawem działania. Dlatego nie daj się nabrać na sztuczki, z prawem nie mające wiele wspólnego.

Zakładając, że istnieje niejaki Marcus Schmitt, a jego zdjęcia nie są wygenerowane przez sztuczną inteligencję… Być może początkowo faktycznie niczym Bill Gates chciał zmienić świat. Zostać pośrednikiem między autorami zdjęć i serwisami www łamiącymi ich prawo autorskie i przy okazji bać za to bardzo solidną dolę jako pośrednik. Szybko jednak okazało się, że autorzy którzy się do niego zgłosili, rozczarowali się. Mieli być chronieni, mieli dostawać pieniądze. Z komentarzy w Internecie wynika, że rozczarowanych autorów jest wielu.

Copytrack GMBH Marcus Schmitt Berlin Germany Deutschland
Marcus Schmitt, szef Copytrack GmbH z Berlina nie martwi się, że jego firma ma wielkie straty. Śmieje się ze wszystkich, od których zdziera pieniądze… Marcus, chyba lubisz memy?

Jednak Copytrack wciąż wysyła setki żądań zapłaty i działa. I ma ogromne straty rzędu setek tysięcy euro rocznie (szczegóły za chwilę). Gdyby to był faktycznie kiepski biznes, już dawno firma przestałaby istnieć. Dokładać co roku górę pieniędzy i działać z firmą dalej? Może Marcus Schmitt, to biznesowy cudotwórca? W Polsce już dawno stosowne urzędy takim cudem by się zainteresowały. A może ma inne biznesy, więc ma z czego dokładać? Nie sprawdziliśmy, ale jeśli ktoś chciałby to sprawdzić, chętnie napiszemy drugi artykuł o tym cudzie z Berlina.

Napisaliśmy wyżej o zawiedzionych autorach zdjęć, którzy nie szczędzą w Internecie słów żalu pod adresem Copytrack. Ale są też inni i o tym zaraz napiszemy. Ci, którzy rzekomo łamią prawa autorskie, choć ich nie łamią. Jak udowodnić, że nie jesteś wielbłądem? Komuś kogo nie znasz, jego e-mail niewiele ma nawet wspólnego z prawniczym żargonem, a treść jedynie ma cię przestraszyć i otumanić, masz zapłacić kilkaset euro? Śmierdzi strasznie i od samego początku wygląda na oszustwo.

Czy Copytrack faktycznie istnieje?

Byliśmy ciekawi czy coś, co nazywa się Copytrack faktycznie istnieje. A ponieważ poniższe dane są ogólnodostępne, każdy może znaleźć je w Internecie. Dla nikogo nie jest tajemnicą, że…

Copytrack GmbH czyli (czyli spółka z o.o.) została zarejestrowana w Berlinie przez Sąd Rejonowy Charlottenburg (Berlin) HRB 173269 B. Jej oficjalny adres (chyba, że ostatnio się zmienił), to: Dresdener Str. 31, D-10179 Berlin. Kapitał firmy wynosi: 32.086 euro. Bardzo skromna kwota jak na firmę, która chce uchodzić za światowego potentata od praw autorskich.

Według stanu na koniec 2022 roku, wartość Copytrack GmbH wynosiła ponad milion euro. Dokładniej: 1.002.763 euro. Jest też pokaźne zadłużenie: 788.281 euro. Roczny deficyt wynosił -420.330 euro. Straty z lat ubiegłych: −779 219 euro. Wynika z tego, że ogólna sytuacja firmy nie wygląda zbyt różowo. Ale są też rezerwy kapitałowe: 1.314.675 euro.

To bezpłatne informacje. Jak jesteś bardzo ciekaw reszty, szczegóły można wykupić TUTAJ.

Copytrack GMBH Marcus Schmitt Berlin Germany Deutschland
Copytrack GmbH od kilku lat ma straty liczone w setkach tysięcy euro, lecz firma przeżywa cud ekonomiczny i działa

Dodamy jeszcze, że w 2017 r. firma miała deficyt wysokości 591.875 euro, a kolejnym roku miała już zysk: 846.809 euro. Teraz ważne: 4 kolejne lata, to deficyt firmy.
2019 – 233.092 euro.
2020 – 69.217 euro
2021 – 361.253 euro.
2022 – 420.330 euro.
Za 2023 rok danych w chwili obecnej jeszcze nie ma.

Reasumując, firma jest zarejestrowana i działa. Kapitał ma skromny, w latach 2019-2022 rosły jej straty, które przekroczyły 420 tys. euro. Czy te straty rosną – to na razie wie jedynie Marcus Schmitt i jego księgowy. Z czego firma pokrywa straty rzędu setek tysięcy euro? Nie wiemy.

Ale równocześnie na swojej stronie www Copytrack chwali się kosmicznymi sukcesami: aż w 115 krajach “wygrała sprawy”. Ktoś tu kocha bajeczki! Przynajmniej w marketingu Marcus Smitt próbuje być dobry.

Przy okazji. Na internetowej stronie Copytrack adresem siedziby firmy COPYTRACK GmbH, jest Dresdener Strasse 31. Tymczasem według profilu na Facebooku (który założono w 1917 roku, ostatnia aktualizacja: 29 czerwca 2023 czyli aż 10 miesięcy temu) – na Saarbrücker Straße 18. Gdyby ktoś chciał sprawdzić z ciekawości, oba miejsca dzieli 3,7 km.

Gdybyś chciał zobaczyć siedzibę firmy: TUTAJ

Marcus Schmitt zdobywa świat

Copytrack GmbH wysyła e-maile do właścicieli różnych serwisów internetowych. Cały świat, coraz częściej także do webmasterów i właścicieli portali z Polski. Mniejsza o treść takiego e-maila, nie będziemy zanudzać. Postanowiliśmy na własną rękę poznać “firmę” oraz opinie o niej, a o to teraz w sieci nietrudno. Co znaleźliśmy?

Zacznijmy od opinii na profilu, który można łatwo odnaleźć, wpisując: COPYTRACK GmbH Berlin. Jest ich zaledwie kilka, ale nie są pochlebne. I po ich zsumowaniu, zasłużyli na 1 gwiazdkę w 5-gwiazdkowej skali czyli gorzej już być nie może. Jak na firmę działającą w Internecie – tragiczny wynik.

– Piszą mi od 3 miesięcy, że złamałem ich prawa autorskie i jak zapłacę szybko 500 euro, to temat zamkną.

– (…) Myślę też, że jeśli masz tam sprawę jako klient, sprawy nie są wystarczająco przejrzyste.

– Śmiecie i oszuści, świat byłby lepszy bez was.

Znaleźliśmy też prawdziwą kopalnię wiedzy o Copytrack GmbH i jej działalności. Jest tu kilkadziesiąt opinii, które niżej we fragmentach zacytujemy. Opinii rzeczywistych osób, użytkowników Facebooka, którzy dostali e-maila o rzekomym łamaniu przez nich praw autorskich. Poniżej fragmenty wybranych opinii.

– Wysyłają fałszywe listy w celu szantażu, próbując nakłonić cię do zapłaty za obrazy, na których używanie masz już legalną licencję.

– Jako firma otrzymaliśmy fakturę za zdjęcie, które w sposób zweryfikowany kupiliśmy w Fotolii i wykorzystaliśmy zgodnie z tamtejszymi warunkami licencji. Ale to nie wszystko: dzwoniąc pod numer berliński (…) nikt nie odpowiada.

– Oszustwo! Oszustwo! Ta firma próbuje wyłudzić pieniądze. NIE PŁAĆ IM!

– Ta „firma” prosi o szalone pieniądze za zamknięcie „spraw”.

1. Wysyłają e-maile do ludzi w sprawie nielegalnego wykorzystania zdjęć w Internecie, a mimo to ukrywają informacje o właścicielu swojej domeny, mimo że podają się za firmę prawniczą. Jeśli jest to firma prawnicza, jaki jest powód ukrywania własnych danych?
2. Numery podane na ich stronie internetowej nie działają.
3. Wysyłają e-maile do ludzi w sprawie kradzieży i wykorzystywania obrazów „chronionych prawem autorskim”, mimo że nie posiadają żadnych dokumentów prawnych dotyczących swoich klientów. Zasadniczo możesz przesłać dowolny obraz na ich stronę internetową i zgłosić go jako swój, a oni zaczną wyszukiwać obrazy w Internecie i wysyłać losowe automatyczne e-maile do tych osób.

Powyższe opinie jedynie cytujemy. A ponieważ Copytrack ich nie usunął…

Rakesh Raman z New Delhi

Sprawę poważnie potraktował szef organizacji humanitarnej ze stolicy Indii, znany indyjski działacz i dziennikarz, Rakesh Raman. Strona jego fundacji podobno wykorzystała cudze zdjęcia bez zgody właściciela praw. Jego kontrdziałania opisało kilka serwisów www. Napisał m.in. e-maila do policji w Berlinie, cytujemy fragmenty:

(…) W swoim przestępczym działaniu Copytrack nagle zaczyna pod groźbą wyłudzać pieniądze od właścicieli stron internetowych, nie próbując nawet wyjaśnić, czy materiały chronione prawem autorskim należą do ich tzw. klientów. (…) Zdjęcie opublikowane u nas prawie dziewięć lat temu pochodzi z komunikatu prasowego AT&T/IBM (…). W komunikacie prasowym podałem: „Zdjęcie dzięki uprzejmości IBM ”. (…). Nikt nigdy nie prosił nas o usunięcie zdjęcia. (…).

Kolejne opinie o Copytrack

Dotarliśmy do portalu, gdzie podobnych, niezwykle negatywnych opinii o niemieckiej firmie Copytrack jest cała masa. I są jeszcze ciekawsze. Niżej kilka fragmentów opinii – tylko z ostatnich tygodni. Liczba opinii i komentarzy do tych opinii, pisanych przez ludzi z całego świata, w różnych językach, jest porażająca. I świadczy o rozmiarze procederu. Nawet nie próbowaliśmy tego wszystkiego przeczytać, musiałoby to zająć kilka dni. Poniższe komentarze przetłumaczyliśmy na język polski translatorem, więc mogą nie być dokładne.

– Wysłali do mnie e-maila z powiadomieniem o naruszeniu prawa dotyczącego zdjęcia, na która posiadam legalną licencję. Oznacza to, że nie przeprowadzili żadnych badań i nie mają żadnych wiarygodnych danych. To czyste oszustwo.

– Copytrack przesłał mi rachunek na kwotę 1863 euro za zakup i używanie zdjęcia. (…) Zakupiłem je od Istock za kilka funtów, z pełną licencją komercyjną. Ta firma nawet nie sprawdza legalności wykorzystania obrazu i licencji!

– Przedmiotowe zdjęcie pobrałem z Pixabay i można z niego korzystać bezpłatnie. (…) Żądanie pieniędzy za zdjęcie pobrane z witryn stockowych w dobrej wierze, jest całkowicie absurdalne.

– Obraz, który według nich stanowi problem, to zdjęcie stockowe, które można znaleźć na większości platform obrazów stockowych, takich jak Shuttercock, Adobe, IStock itp., i kosztuje tam kilka dolarów. Twierdzą, że mój klient powinien zapłacić za to zdjęcie 900 dolarów.

– Ta „firma” wysyła fałszywe informacje, że powiązany obraz „może” naruszać prawa autorskie. Twierdzą, że reprezentują firmę X. Próbowałem zlokalizować firmę X i wygląda na to, że ona nie istnieje, chociaż są firmy o podobnych nazwach.

– Copytrack nie ocenia, czy wykorzystanie zdjęcia jest zgodne z prawem, czy nie. Jesteśmy winni, dopóki nie udowodnimy swojej niewinności.

– Nadal wysyłają e-maile z groźbami, ale nie mogą przedstawić żadnego dowodu na to, że ich „klient” jest właścicielem zdjęcia.

– Copytrack wysyła automatyczną pocztę dotyczącą obrazów, które mogłeś zdobyć legalnie (…). Nie przedstawiają dowodów na swoje twierdzenia. Każą ci tylko zapłacić.

– Kilka dni temu dostałem maila, że ​​posługuję się zdjęciem, którego właścicielem jest ich klient X. Sprawdziłem, jest to fałszywe imię i nazwisko. (…) Wyszukałem zdjęcie w Google, sprawdziłem, gdzie jeszcze jest dostępny i odkryłem, że można go pobrać na licencji i za darmo – z autoryzowanych witryn ze zdjęciami stockowymi.

– Po przeszukaniu Internetu odkryłem, że Copytrack regularnie wysyła w imieniu (x) fałszywe roszczenia dotyczące zdjęć, do których (x) nie posiada żadnych praw. Podobno wysłali nawet jedno roszczenie do fotografa Obamy, żeby im zapłacił jedno z jego własnych zdjęć.

Uderzenie w serwisy stockowe które sprzedają zdjęcia

Nasuwa się przy okazji taki wniosek: działania firmy Copytrack z Berlina, godzą również w finanse i rozwój serwisów stockowych, udostępniającym płatnie lub bezpłatnie zdjęcia, na potrzeby stron internetowych. Skoro teraz każdy webmaster może od nich pobrać zdjęcie bezpłatnie lub za niedużą kwotę pieniędzy, a w przyszłości za te same zdjęcia być może firmom trzecim trzeba będzie płacić bardzo duże kwoty – po co z tej usługi teraz uczciwie płacić?

Jest to absurdalne, tym bardziej działania Copytrack budzą podejrzenia, że chodzi o oszustwo. A poza tym, powiedzmy sobie uczciwie: czy każdy webmaster przechowuje licencje przez wiele lat? Na przykład awaria dysku komputera albo skasowanie swojego konta z serwisu stockowego może być jednoznaczna z utratą potwierdzenia zakupu i otrzymania licencji na zdjęcie.  To może dlatego Copytrack zgłasza się po pieniądze po wielu latach (5-10. latach) od publikacji zdjęć w witrynie internetowej? Nikt tu nie powie, że chodzi o walkę z piractwem, lecz o cwaniactwo i oszukańcze zarabianie na uczciwych webmasterach. Bo ci uczciwi na pewno sobie jakoś poradzą.

Copytrack GMBH Marcus Schmitt Berlin Germany Deutschland
Screen ze strony cruiselinehistory.com. Artykuł na temat Copytrack opublikowano 1 lipca 2022 i dotychczas udostępniono go ponad 100 razy. Tytuł artykułu: Czy niemieckie oszustwo COPYTRACK jest prowadzone przez potomków nazistowskich zbrodniarzy wojennych? Choć artykuł jest w sieci od blisko dwóch lat, a Marcus Smitt na co dzień “walczy” o prawa autorskie, on i jego prawnicy nie są w stanie zadbać o własne interesy. Czyżby firma Copytrack i Niemiec Marcus Schmitt nie mieli nic przeciwko porównywaniom do nazizmu i w wykorzystywaniu jego zdjęcia w TAKIM kontekście?

Sadurski.com i inne polskie strony www

Dlaczego napisaliśmy artykuł, którego bohaterem jest Copytrack i Marcus Schmitt? Jesteśmy jedną z tysięcy firm, która też dostała takiego e-maila. Ale chyba jeszcze nikt po polsku o tym procederze nie pisał, więc robimy to jako pierwsi. I naświetlamy sprawę tym, którzy wkrótce dostaną podobne e-maile.

Wiemy skąd jest zdjęcie o które upomina się Copytrack i wiemy że go nie ukradliśmy, ale nie zamierzamy niczego udowadniać na odległość. I jak mnósto ludzi mamy zasadę, że nie klikamy w żadne linki znajdujące się w mailach od nieznanych nadawców – po prostu z obawy przed wirusami.

Dlatego chętnie spotkamy się z Marcusem Schmittem w sądzie w Warszawie, jeśli otrzymamy pozew. Niech udowodni w polskim sądzie, że faktycznie istnieje firma na którą się powołuje i pokaże umowę, którą z nią podpisał. Niech na sali sądowej powie dlaczego chce pieniędzy za to samo zdjęcie po raz drugi oraz dlaczego akurat w kwocie kilkuset euro. Dlaczego wysłał e-maila, w którym nie spytał o opublikowane zdjęcie i nie poprosił o jego usunięcie, lecz próbował zastraszyć. Marcus Schmitt – udowodnij to wszystko w polskim sądzie, bo chyba nie jesteś tchórzem? Polskie medie chętnie napiszą, jak szlachetnie chronisz cudze prawa autorskie. Nawet roześlemy gratis do portali z całego świata komunikaty prasowe, które rozpropagują twoją działalność.

Kilka słów prawdy

Za Copytrack i jego właścicielem nie przemawia nic. Żaden autorytet czy doświadczenie. Taką “firmę” może założyć każdy mniej czy bardziej cwany oszust i twierdzić, że szlachetnie walczy z tymi, którzy łamią prawa autorskie. U niektórych zyska aprobatę i poklask, bo niczym marzycielski Don Kichot chce ujarzmić problem piractwa, z którym zmaga się cały świat. Chce wziąć za mordę miliony osób, które mają swoje blogi i strony internetowe. Oni mają się bać wstawiać jakiekolwiek zdjęcie, nawet jeśli korzystają z bezpłatnych zasobów zdjęć lub płatnych serwisów, które sprzedają prawa do wykorzystania zdjęć, albo nawet wstawiają na swoją stronę wykonane przez siebie zdjęcia.

Nagle, po latach do każdej z tych osób może zgłosić się Copytrack i Marcus Smitt. I nie spyta skąd masz to zdjęcie, lecz od razu wystawia rachunek na 700 do 1600 euro (albo i więcej) za jedno zdjęcie. Niby dlaczego miałbyś mu płacić? Każdy może twierdzić, że ma “prawa” do zdjęcia które opublikowałeś i nawet nie próbuje uprawdopodobnić, że tak faktycznie jest.

Ile można na takim procederze zarobić – spróbowaliśmy to oszacować na początku tego tekstu. Grunt, że wystarczy na dalekie podróże, którymi szczyci się Marcus Smitt na Instagramie. Jak sądzisz, kto te jego wojaże finansuje? Chcesz się do tych cudownych wakacji dołożyć?

W sieci jest wielu cwaniaków, którzy szukają miejsca dla siebie, aby znaleźć dla siebie niszę, która będzie przynosić krocie. Marcus Smitt i jego Copytrack pokazuje, że pomysł jest niezły. Dlatego wkrótce webmasterzy na całym świecie wkrótce będą codziennie dostawać kolejne e-maile z żądaniem zapłaty. Dopóki będą tacy, którzy dają się manipulować jak dzieci i będą płacić – takich “firm” będzie coraz więcej. Czy na tym ma polegać wolność internetu? Na strachu każdego przed upublicznieniem czegokolwiek? Bo jutro albo za ileś tam tam lat pojawią się kolejne Copytracki i Marcusi Smittowie?

Miliony i Miliardy

Z profilu Smitta na LinkedIn: “Każdego dnia w Internecie udostępnia się ponad trzy miliardy zdjęć, a co zaskakujące, 85% z nich jest kradzionych”. Cwany Marcus Smitt wywęszył żyłę złota. Codziennie ktoś podobno kradnie 2,55 miliarda zdjęć i umieszcza je bezprawnie w Internecie. Rocznie to 930,75 miliarda podobno skradzionych zdjęć. Jeśli uda mu się znaleźć 0,01% frajerów, znajdzie 93.075.000 zdjęć. Jeśli tylko 1% z nich przyciśnie i wyegzekwuje zapłatę – będzie to 930.750 zdjęć do zapłaty. Licząc skromnie, Marcus Smitt zainkasuje za każde zdjęcie 500 euro. Co roku zarobi ponad 465 milionów euro minus koszta.

Krótko mówiąc, Marcus Smitt jest biznesowym geniuszem i potencjalnie jednym z najbogatszych Niemców. Przynajmniej teoretycznie. Ale geniuszem biznesu nie jest, skoro jego firma wciąż ma kilkaset tysięcy euro straty. Gdzieś przedobrzył, przeliczył się, a może tak naprawdę nie umie trzymać się rzeczywistości i buja w obłokach?

Na koniec

Marcus Smitt ma profil na Instagramie, na którym umieszcza zdjęcia z różnych miejsc świata. Nie tylko rodzinny Berlin, ale też USA (Nowy Jork, San Francisco, Miami), Malezja, Indonezja, Indie, Kuala Lumpur, Lizbona. Gdzie był przed 2022 rokiem – tego już nie szukaliśmy.

Czy jeździ po świecie za pieniądze, których źródło wyżej opisaliśmy i czy ci przestraszeni webmasterzy o tym wiedzą? A może zdjęcia, na których wypoczywa w tropikach, to zdjęcia nie jego, lecz licencyjne? Ciekawe czy za nie zapłacił? Może kiedyś zgłosi się do niego jakaś firma twierdząc, że łamie prawo autorskie. Co wtedy zrobi?

Na swoim profilu na Instagramie, Marcus Smitt, szef firmy Copytrack, umieścił po angielsku swoje motto: No pressure – No diamonds. W wolnym tłumaczeniu mniej więcej tak: Kto nie ryzykuje – nie pije szampana.

Copytrack: (c) Sadurski.com
Fragmenty autentycznych, zacytowanych opinii nie podpisaliśmy, gdyż nie mamy pewności czy ich autorzy życzyliby sobie tego. Powyższy felieton ma charakter satyryczny i nie bierzemy odpowiedzialności za to, jak ktoś odczyta jego sens.

Zobacz też:
> Bardzo podobna strawa – oszuści z USA, National Legal
>

How not to be scammed by a German from Copytrack – translation of text into English

Sadurski.com investigated the “company” Copytrack, which is run by a certain Marcus Schmitt from Berlin. A self-proclaimed defender of copyright demands money from people from all over the world who have websites for published photos. For example, those for which they had already purchased the copyright or took them from free image banks, which they were entitled to do. What is the procedure of a person who boasts on Instagram about exotic trips that many honest bloggers can only dream of? How much money does Schmitt earn and how much could he earn if he follows his dreams? We are the first in Poland to present the practice before many more similar “companies” emerge and harass webmasters every day

Pay for a free photo

You have a website, you do everything honestly, suddenly you receive a serious-sounding e-mail in English, with threats and a bill for over EUR 700 or, for example, EUR 1,800. Because apparently you posted someone else’s photo without permission and now its author or the company that supposedly has the copyright to this photo has been found. Any honest person will get scared or panic at first. Maybe some people will pay for peace of mind. But you quickly become sober and ask yourself: isn’t this about fraud? An attempt to extort a large amount of money? And this SOMEONE only claims that he has the rights to the photo, but does not even try to verify it. For example, it gives the name of an (alleged?) company, and many different companies in the world operate under this name.

You always take care of copyrights, and if you organize photos that go on your website – you always use a bank of free photos or paid stock and always buy the appropriate license. Are you someone like that? Doesn’t mean you can sleep soundly.

There are more and more “companies” that conduct such “activities” on the Internet. More and more often, a webmaster or blogger receives similar threats, which means that it is about easy money. Only the name, website and account number to which you have to pay your money change. Unless scammers (because they are probably always scammers) manipulate strangers from different countries of the world and effectively scare them.

If only two people pay out of 100 e-mails sent in a month, someone will earn PLN 1.5-3 thousand. euro, let’s say 6-12 thousand. zlotys. If he sends 500 e-mails and every tenth person pays, he will earn, say, half a million. Do you already know that it is good “business” and why are there more and more fraudsters involved in it?

A few years ago, German Marcus Schmitt founded the Copytrack company and website for a noble purpose: fighting piracy on the Internet. We have not checked in detail, but we assume that such a company actually exists (the VAT number is currently active). In fact, it is registered in the European Union, operates in Germany and pays taxes (pays? As you will soon learn, it has annual losses!). So he’s probably not “someone” from Africa or America, where many people don’t even know what the European Union is.

The law in Poland and Germany (generally in the EU) is the same, and lawyers (if they are actually lawyers and not fraudsters) operate according to the same principles. A real lawyer does not start by scaring you and telling you that you have broken the law and you have to pay for something. And that it was him – just because he says so. The lawyer carefully examines the case, makes sure that he is right and can prove it, and finally sends a pre-trial letter by post (not e-mail!) to the address of the company’s headquarters or website owner. Takes actual, time-consuming and legal actions. Therefore, do not fall for tricks that have little to do with the law.

Assuming that there is a certain Marcus Schmitt and his photos are not generated by artificial intelligence… Perhaps initially, like Bill Gates, he actually wanted to change the world. Become an intermediary between photo authors and websites that violate their copyrights and, at the same time, get paid a very good fortune as an intermediary. However, it quickly turned out that the authors who approached him were disappointed. They were supposed to be protected, they were supposed to get money. Comments on the Internet show that there are many disappointed authors.

However, Copytrack still sends hundreds of payment requests and works. And it has huge losses of hundreds of thousands of euros a year (details in a moment). If it was really bad business, the company would already have ceased to exist. Add a mountain of money every year and move on? Maybe Marcus Schmitt and his Copytrack are a business miracle worker? In Poland, the relevant offices would have become interested in such a miracle a long time ago. Or maybe he has other businesses, so he has something to contribute to? We haven’t checked it, but if anyone would like to check it, we will be happy to write a second article about this miracle from Berlin.

We have written about disappointed authors who express their condolences against Copytrack on the Internet. But there are others and we will write about them soon. Those who allegedly violate copyrights when they do not violate them. How to prove you are not a camel? Should you pay several hundred euros to someone you don’t know, whose e-mail has little to do with legal jargon, and the content is only intended to frighten and confuse you? It smells terrible and looks like a scam.

Does Copytrack actually exist?

We were curious if something called Copytrack actually existed. And because the data below is publicly available, anyone can find it on the Internet. It’s no secret to anyone that…

Copytrack GmbH (a limited liability company) was registered in Berlin by the District Court Charlottenburg (Berlin) HRB 173269 B. Its official address (unless it has recently changed) is: Dresdener Str. 31, D-10179 Berlin. The company’s capital is: EUR 32,086. A very modest amount for a company that wants to be considered a global copyright tycoon.

As of the end of 2022, the value of Copytrack GmbH was over one million euros. More precisely: 1,002,763 euros. There is also a significant debt: 788,281 euros. The annual deficit was -420,330 euros. Losses from previous years: −779,219 euros. It follows that the overall situation of the company does not look very rosy. But there are also capital reserves: 1,314,675 euros.

We will also add that in 2017, the company had a deficit of EUR 591,875, and the next year it had a profit of EUR 846,809. Now it’s important: the next 4 years are the company’s deficit. 2019 – 233,092 euros. 2020 – 69,217 euros 2021 – 361,253 euros. 2022 – 420,330 euros. There is currently no data for 2023.

To sum up, the company is registered and operating. Its capital is modest, and in the years 2019-2022 its losses increased and exceeded PLN 420,000. euro. Whether these losses are increasing – only Marcus Schmitt and his accountant know for now. How does the company cover losses of hundreds of thousands of euros? We do not know.

But at the same time, on its website, Copytrack boasts of its cosmic successes: it has “won cases” in as many as 115 countries. Someone loves fairy tales!

By the way. On the Copytrack website, the address of the COPYTRACK GmbH company is Dresdener Strasse 31. Meanwhile, according to the Facebook profile (which was founded in 1917, last update: June 29, 2023, i.e. 10 months ago) – at Saarbrücker Straße 18. If anyone would like to check, both places are 3.7 km apart.

Marcus Schmitt conquers the world

Copytrack GmbH sends e-mails to the owners of various websites. The whole world, also to people and companies from Poland. Never mind the content of such an e-mail, we won’t bore you with it. We decided to get to know the “company” and the opinions about it on our own, and it’s easy to do that now. What did we find? Let’s start with the opinions on the profile, which can be easily found by entering: COPYTRACK GmbH, Berlin. Just a few, but they’re not flattering. And after summing it up, 1 star on a 5-star scale, which is poor.

– They have been writing to me for 3 months that I have violated their copyrights and if I quickly pay 500 euros, they will close the matter. – (…) I also think that if you have a case there as a client, things are not transparent enough.

– Garbage and fraudsters, the world would be better without you. We also found a real mine of knowledge about Copytrack GmbH and its activities. There are several dozen opinions here, which we will quote in excerpts below. Opinions of real people, Facebook users who received an e-mail about their alleged copyright infringement. Below are fragments of selected opinions.

– They send fake blackmail letters, trying to get you to pay for images you are already legally licensed to use.

– As a company, we received an invoice for a photo that we had verified and purchased from Fotolia and used in accordance with the local license terms. But that’s not all: when calling the Berlin number (…) no one answers.

– Fraud! Fraud! This company is trying to extort money. DON’T PAY THEM!

– This “company” is asking for crazy money to close “cases”.
1. They email people about illegal use of photos on the Internet, yet they hide their domain ownership information even though they claim to be a law firm. If it is a law firm, what is the reason for hiding its own data?
2. The numbers listed on their website do not work.
3. They email people about stealing and using “copyrighted” images even though they have no legal documents for their clients. Basically you can upload any image to their website and claim it as yours and they will start searching for images on the internet and sending random automated emails to those people. We only quote the above opinions. And since Copytrack didn’t remove them…

Rakesh Raman from New Delhi

The head of the humanitarian organization from the capital of India, a well-known Indian activist and journalist, Rakesh Raman, took the matter seriously. His foundation’s website reportedly used other people’s photos without consent. His counter-actions can be found on several websites. He wrote, among others: e-mail to the Berlin police, we quote fragments:

(…) In its criminal activity, Copytrack suddenly begins to extort money from website owners under threat, without even trying to explain whether copyrighted materials belong to their so-called customers. (…) The photo published here almost nine years ago comes from the AT&T/IBM press release (…). In the press release I stated: “Image courtesy of IBM.” (…). No one ever asked us to remove the photo. (…).

More opinions about Copytrack

We reached a website where there are a lot of similar, extremely negative opinions about the German company Copytrack. And they are even more interesting. Below are a few fragments of opinions – only from recent weeks. The number of opinions and comments on these opinions, written by people from all over the world, in various languages, is astonishing. And it shows the scale of the procedure. We didn’t even try to read it all, it would have taken several days. We have translated the comments below into Polish.

– They emailed me an infringement notice for a photo I legally licensed. This means they haven’t done any research and don’t have any reliable data. This is pure fraud.

– Copytrack sent me a bill for 1,863 euros for purchasing and using the photo. (…) I bought them from Istock for a few pounds, with a full commercial license. This company doesn’t even check the legality of image use and licenses!

– I downloaded the image in question from Pixabay and it is free to use. (…) Demanding money for a photo downloaded from stock sites in good faith is completely absurd. – The image they say is the problem is a stock photo, which can be found on most stock image platforms such as Shuttercock, Adobe, IStock, etc., and costs a few dollars there. They claim my client should pay $900 for this photo.

– This “company” sends false information that the associated image “may” be infringing. They claim to represent Company X. I have tried locating Company X and it does not appear to exist, although there are companies with similar names.

– Copytrack does not judge whether the use of a photo is legal or not. We are guilty until proven innocent.

– They continue to send threatening emails but cannot provide any proof that their “client” owns the photo.

– Copytrack sends automated mail for images you may have obtained legally (…). They provide no evidence for their claims. They just make you pay.

– A few days ago I received an email that I am using a photo owned by their client X. I checked, it is a fake name and surname. (…) I searched for the photo on Google, checked where it was still available and discovered that it could be downloaded under a license and for free – from authorized stock photo sites. – After searching the Internet, I discovered that Copytrack regularly submits false claims on behalf of (x) for photos to which (x) does not own any rights. They even reportedly sent one claim to Obama’s photographer to pay them for one of his own photos.

Attack on stock websites that sell photos

This conclusion comes to mind: the actions of the Copytrack company from Berlin also affect the finances and development of stock websites that provide paid or free photos for websites. If now every webmaster can download a photo from them for free or for a small amount of money, and in the future third-party companies may have to pay very large amounts of money for the same photos – why pay honestly for this service?

This is absurd, especially as Copytrack’s actions raise suspicions that it is a fraud. And let’s be honest: does every webmaster keep licenses for many years? For example, a computer disk failure or deleting your account from the stock website may result in the loss of confirmation of purchase and receipt of the license. Maybe that’s why Copytrack asks for money many years (5-10 years) after the photos are published on the website? No one here will say that it is about fighting piracy, but about cunning and deceptive earning money from honest webmasters. Because the honest ones will definitely manage somehow.

Sadurski.com and other Polish websites

Why did we write an article about Copytrack and Marcus Schmitt? We are one of thousands of companies that also received such an email. But I don’t think anyone has written about this practice in Polish yet, so we are the first to do it. And we raise the issue to those who receive these types of e-mails.

We know where the photo Copytrack is asking for comes from and we know we didn’t steal it, but we don’t intend to prove anything remotely. And like many people, we have a rule that we do not click on any links in e-mails from unknown senders – simply for fear of viruses.

Therefore, we will be happy to meet Marcus Schmitt in court in Warsaw if we receive a lawsuit. Let him prove in a Polish court that the company he refers to actually exists and show the contract he signed with it. Let him say in the courtroom why he wants money for the same photo for the second time and why in the amount of several hundred euros. Why did he send an email in which he did not ask about the published photo and did not ask for its removal, but instead tried to intimidate. Marcus Schmitt – prove all this in a Polish court, because you’re not a coward, are you? Polish media will be happy to write about how nobly you protect other people’s copyrights. We will even send free press releases to portals around the world that will promote your business.

A few words of truth

There is nothing to support Copytrack (if it formally exists) and its owner. No authority or experience. Any more or less cunning fraudster can set up such a “company” and claim that he nobly fights against those who violate copyrights. He will gain approval and applause from some, because like a dreamy Don Quixote he wants to enslave billions of people around the world. He wants to murder millions of people who have their own blogs and websites. They should be afraid to post any photo, even if they use free photo resources or paid websites that sell rights to use photos, or even post photos they have taken on their website.

Suddenly, years later, each of these people can be contacted by Copytrack and Marcus Smitt. And he won’t ask where you got the photo, but will immediately bill you for 700 to 1,600 euros (or more) for one photo. Why would you pay him? Anyone can claim that they have “rights” to the photo you published and will not even prove that this is actually the case.

How much you can earn from such a practice – we tried to estimate it at the beginning of this text. The main thing is that it will be enough for long journeys, which Marcus Smitt boasts about on Instagram. Who do you think finances his travels? Do you want to co-finance them?

There are many clever people on the Internet who are looking for a place for themselves, to find a niche for themselves that will bring a fortune. Marcus Smitt and his Copytrack shows that the idea is good. So webmasters around the world will soon be receiving more emails every day demanding payment. As long as there are those who allow themselves to be manipulated like children and will pay, there will be more and more such “companies”. Is this what internet freedom is all about? On everyone’s fear of making anything public? Because tomorrow, in how many years, more Copytracks and Marcus Smitts will appear?

Millions and Billions

From Smitt’s LinkedIn profile: “Over three billion photos are shared online every day, and surprisingly, 85% of them are stolen.” Smart Marcus Smitt has sniffed out a gold mine. Every day, someone reportedly steals 2.55 billion photos and illegally posts them on the Internet. That’s 930.75 billion supposedly stolen photos annually. If he can find 0.01% of the losers, he will find 93,075,000 photos. If only 1% of them press the button and demand payment – that will be 930,750 photos to be paid. Modestly, Marcus Smitt will receive 500 euros for each photo. It will earn over €465 million minus costs.

In short, Marcus Smitt is a business genius and potentially one of the richest Germans. At least theoretically. But he is not a business genius since his company has a loss of several hundred thousand euros. Somewhere he overestimated, miscalculated, or maybe he really can’t stick to reality and is in the clouds?

At the end

Marcus Smitt has an Instagram profile where he posts photos from various places around the world. Not only his hometown of Berlin, but also the USA (New York, San Francisco, Miami), Malaysia, Indonesia, India, Kuala Lumpur, Lisbon. Where he was before 2022 – we were no longer looking for that.

Does he travel around the world for money, the source of which we described above, and do these scared webmasters know about it? Or maybe the photos of him relaxing in the tropics are not his photos, but licensed photos? I wonder if he paid for them? Maybe one day another company will approach him, claiming that he is violating copyright law. What will he do then?

On the above-mentioned Instagram profile, Marcus Smitt, head of Copytrack, posted his motto in English: No pressure – No diamonds. Freely translated: Whoever doesn’t take risks doesn’t drink champagne.

Post Scriptum

Marcus, do you think any word in this article is untrue? Take us to court in Warsaw. You will become famous all over the world and very rich. Is that what it’s all about?

Copytrack and Marcus Smitt in: (c) Sadurski.com
We did not sign fragments of the authentic, quoted opinions because we are not sure whether their authors would like it. The above column is satirical and we are not responsible for how anyone interprets its meaning.

Attention. The above authentic quotes may be inaccurate as the content from Polish was translated into English by Google Translator without any subsequent changes. We are not responsible for obvious errors and inaccurate translations.

profesjonalne studio fotograficzne Poprzedni post Kiedy warto zdecydować się na profesjonalne studio fotograficzne?
Połczyn-Zdrój ciekawostki pałac w Połczynie-Zdroju Następny post Połczyn-Zdrój – ciekawostki o uzdrowisku