Gospodarka polska – sierpień 2020
Pomoc dla chłopów
Dzięki Unii Europejskiej polscy rolnicy, którzy ponieśli straty finansowe w związku z wybuchem epidemii koronawirusa, mogą uzyskać pomoc. Wsparcie przeznaczone będzie dla gospodarstw prowadzących produkcję w sektorach, które w największym stopniu zostały dotknięte skutkami COVID-19. Chodzi o bydło mięsne, krowy mleczne, trzodę chlewną, owce, kozy, drób oraz uprawę roślin ozdobnych. Pomoc będzie udzielana w formie ryczałtu wypłacanego w zależności od rodzaju i wielkości prowadzonej produkcji rolnej i ma na celu częściowo zrekompensować dochód utracony z powodu pandemii. Polska otrzymała na ten cel 273,4 mln euro, ale jeszcze nie wiadomo, kiedy administracja zacznie wypłacać te pieniądze potrzebującym.
Wille zamiast upraw
W latach 2010 — 2019 w Polsce przeznaczano na inne cele średnio około 3,8 tys. hektarów gruntów rolnych i leśnych rocznie. Jednak w ubiegłym roku nastąpiło wyraźne przyśpieszenie: z użytkowania rolnego i leśnego wyłączono już 4,8 tys. ha gruntów. Wśród wyłączonych z użytkowania gruntów rolnych zdecydowaną większość stanowiły gleby najwartościowsze, I — III klasy. Prawie 60 proc. wyłączonych gruntów rolnych i leśnych przeznaczonych zostało pod tereny osiedlowe, głównie na cele budownictwa jednorodzinnego. Zaledwie 3 proc. – pod drogi i szlaki komunikacyjne. Jednocześnie, w naszym kraju jest dużo terenów zdewastowanych i zdegradowanych, wymagających rekultywacji oraz zagospodarowania. Na koniec 2019 r. zajmowały one łącznie powierzchnię aż 62,1 tys. ha (0,2 proc. powierzchni ogólnej kraju). Ratowanie tych gruntów idzie opornie. W ubiegłym roku rekultywacji i zagospodarowaniu poddano tylko 2116 ha.
Wyłamują żeby żyć?
Przedsiębiorstwo PKP Polskie Linie Kolejowe, mające dbać o stan infrastruktury na kolei zarzuca kierowcom, że na przejazdach kolejowych ignorują nie tylko znak stop oraz czerwone światło, lecz i opuszczone rogatki. W PKP PLK podsumowano, że nieostrożne zachowanie kierowców tylko przez wakacje doprowadziło do 410 przypadków uszkodzeń rogatek.
„Drągi rogatek były łamane przez kierowców, którzy nie dostosowali się do przepisów ruchu drogowego. Każde takie zdarzenie to zagrożenie dla innych kierujących i opóźnienia pociągów” – stwierdza PKP PLK. Samochody oczywiście nie powinny się znajdować na przejeździe kolejowym pomiędzy opuszczonymi rogatkami. Rzecz jednak w tym, że jeśli do takiej groźnej sytuacji już dojdzie, to jedynym sposobem ratunku jest właśnie wyłamanie rogatek – o czym mówią zresztą sami przedstawiciele PKP PLK. Może więc te wyłamania rogatek w jakimś stopniu zapobiegły dalszemu wzrostowi liczby tragedii na przejazdach kolejowych.
Intratny elektrokonkurs
Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, urząd mający wspierać innowacyjność polskich przedsiębiorstw, rozpisało konkurs na wyłonienie wykonawców, którzy opracują elektryczne i wodorowe pojazdy dostawcze do 3.5 tony oraz technologie poprawiające ich parametry. Konkurs nosi nazwę Przedsięwzięcia „e-Van” i ma również stanowić impuls do aktywizacji polskiego rynku producentów pojazdów i podzespołów elektrycznych.
Wydawać by się mogło, że taki konkurs jest mocno spóźnioną inicjatywą, skoro zagraniczni producenci od lat wytwarzają podobne pojazdy – i jak powiedział wicepremier Sasin, będzie nam trudno sprzedać jakikolwiek samochód elektryczny wytworzony w Polsce. NCBR pragnie jednak, aby: „opracowane w ramach przedsięwzięcia pojazdy cechowały się parametrami niedostępnymi obecnie na rynku”. Takie założenie jest z kolei wysoce nierealne, bo najstarsi górale nie pamiętają, aby w Polsce stworzono jakikolwiek wyrób „cechujący się parametrami niedostępnymi obecnie na rynku”. Na ogół powstają u nas produkty, cechujące się parametrami co najwyżej takimi, jakie są obecnie dostępne na rynku. Ponieważ jednak budżet Przedsięwzięcia „e-Van” wynosi aż 52 mln złotych, więc zainteresowanie ze strony potencjalnych wykonawców jest spore.
Spis to obowiązek
W związku ze zbliżającym się Powszechnym Spisem Rolnym 2020 i Narodowym Spisem Powszechnym Ludności i Mieszkań 2021, Główny Urząd Statystyczny informuje, że respondenci będą pytani najpierw o dane indywidualne i adresowe (PESEL, adres zamieszkania użytkownika, adres siedziby gospodarstwa rolnego). GUS wyjaśnia, że te informacje niezbędne są do identyfikacji gospodarstwa rolnego i zbiera się je przy każdym spisie powszechnym. Pojawiające się zarzuty dotyczące właśnie zbierania tych danych jednostkowych – a także między innymi takich informacji jak numer telefonu czy adres poczty elektronicznej, są bezzasadne – oświadcza GUS. Dane te są bowiem niezbędne do nawiązania kontaktu z użytkownikami gospodarstw rolnych w celu wypełnienia obowiązku spisowego (bo jest to obowiązek). Ponadto w związku z epidemią COVID-19 dane te będą również niezbędne do przeprowadzania wywiadów telefonicznych w przypadku konieczności rezygnacji z rozmów bezpośrednich, a w późniejszym terminie (po spisie rolnym) pozwolą na innych badań statystycznych metodą wywiadów telefonicznych.
GUS wyjaśnia też, że nie będzie zbierał danych dotyczących majątku rolników. Zbierze natomiast dane o składowych elementach gospodarstwa rolnego (w procentach), zapyta o uprawy rolne i ogrodnicze, powierzchnię gruntów i liczbę zwierząt gospodarskich, liczbę ciągników, maszyn rolniczych i budynków gospodarskich, związanych z prowadzoną produkcją rolniczą. Zdaniem GUS, to wszystko nie stanowi majątku. „W spisie nie pytamy o majątek rolników” – zapewnia szefostwo GUS.
Nad morze
Przez długi czas największą popularnością wśród pasażerów PKP cieszyły się podróże pomiędzy Warszawą a Krakowem. Tak było jeszcze podczas minionych wakacji. Tego lata koleją najchętniej jeździmy nad morze. W czasie tegorocznych wakacji najwięcej pasażerów korzysta z połączeń na trasie Warszawa – Gdynia. Od początku wakacji, czyli od piątku 26 czerwca br., do końca lipca br., PKP Intercity przewiozły pomiędzy Warszawą a Trójmiastem blisko 30 proc. więcej pasażerów niż między Warszawą a Krakowem.
Popularność pociągów na trasie do Gdyni rośnie bardzo dynamicznie. Często wybierane przez podróżnych są także pociągi do innych nadmorskich miejscowości, takich jak Kołobrzeg, Świnoujście, Ustka, Łeba i Hel. To oczywiście wynik upalnego lata i koronawirusa, który skierował nad Bałtyk wielu Polaków, wcześniej wypoczywających nad cieplejszymi morzami. Od wspomnianego piątku 26 czerwca br. do końca lipca PKP Intercity przewiozły ponad 3,4 mln pasażerów. Wakacyjny ruch turystyczny sprawił, że obecnie pociągami PKP Intercity podróżuje już pięć razy więcej osób niż w maju tego roku. Obowiązkiem pasażerów jest przestrzeganie zasad ostrożności obejmujących zasłanianie ust i nosa w pociągu, podczas trwania całej podróży, a także częste mycie rąk.
Paczkomatowa lipa
Jedna z firm paczkomatowych, licząca się na polskim rynku pocztowym, reklamuje swoje usługi następującym sloganem: „Czy wiecie, że jedna paczka dostarczona przez zwykły samochód kurierski do domu – to w terenie pozamiejskim aż 1,4 kg CO2, a ta sama paczka dostarczona do paczkomatu na wsi to tylko 0,15 kg?”. W ten sposób ta znana firma zachęca do korzystania ze swych paczkomatów.
Ten slogan jest jednak lipą nie mającą nic wspólnego z prawdą. Rzecz w tym, że emisja dwutlenku węgla jest w obu przypadkach taka sama. Wprawdzie samochód kurierski dostarcza do paczkomatu wiele paczek jednocześnie, więc jednostkowa emisja Co2 przypadająca na jedną paczkę jest niższa – ale przecież każdy z odbiorców musi indywidualnie podjechać po nią do paczkomatu i wrócić do domu. Co jak co, ale paczkomaty na pewno więc nie przyczyniają się do spadku emisji dwutlenku węgla (który, co warto przypominać, nie jest zresztą żadnym trującym pyłem wywołującym różne choroby).
1 minuta za 6 mln zł
Trzy lata trwała rewitalizacja trasy Kutno – Płock, która kosztowała blisko 60 mln zł. Wymienione zostały szyny i podkłady, wprowadzono tory bezstykowe co obniżyło nieco poziom hałasu. „Efektem prac było skrócenie czasu podróży między Kutnem i Płockiem o około 10 minut” – informuje państwowa firma PKP Polskie Linie Kolejowe zajmująca się utrzymaniem infrastruktury kolejowej w należytym stanie. Wychodzi 6 mln zł na minutę.
Ale nawet po urwaniu tych 10 minut w wyniku trzyletnich robót, pociągi między Kutnem a Płockiem nie mkną jak wiatr. Linia liczy 52 kilometry, a w ciągu doby jeżdżą nią bezpośrednio zaledwie dwa pociągi pasażerskie: wczesnym rankiem i wieczorem. Jeden pokonuję tę odległość w ciągu 1 godziny i 3 minut, drugi w 1 godzinę i 16 minut. Tyle trwa przejazd bez przesiadek, co trudno uznać za imponujące tempo. Na szczęście, poza tym między Kutnem a Płockiem jest też osiem połączeń kolejowo-autobusowych. Ciekawe, że podróż z przesiadką (część trasy pokonuje się autobusem podstawionym przez Koleje Mazowieckie) trwa nawet krócej, bo 1 godzinę i 1 minutę. Podstawowe znaczenie linii Płock – Kutno nie polega jednak na przewozach pasażerskich lecz na przejazdach składów towarowych do płockiej rafinerii PKN Orlen.
Za niskie marże?
Przedsiębiorcy, zwłaszcza z branży farmaceutycznej, chcą wzrostu wysokości marż na leki refundowane. Podkreślają, że marże apteczne oraz sposób ich wyliczania nie zostały zmienione ani waloryzowane od 2012 r., kiedy to uchwalono tzw. Nową Ustawę Refundacyjną. „Sytuacja taka powoduje stale obniżający się poziom rentowności aptek, co prowadzi do systematycznego ich zamykania” – wskazuje organizacja przedsiębiorców Business Centre Club. W Polsce problemem nie jest jednak spadek liczby aptek, lecz to, że są nieprawidłowo rozmieszczone. W dużych miastach jest ich wręcz za dużo i muszą walczyć o rentowność, podczas gdy brakuje ich w najmniejszych ośrodkach.
Tekst: AL / Trybuna.info