Sekret boratynek. Geniusz czy oszustwo XVII wieku?
W XVII-wiecznej Polsce, w czasach chaosu wojennego i kryzysu gospodarczego, narodziła się moneta, która do dziś budzi emocje – boratynka. Ta miedziana drobna moneta, nazwana na cześć swego twórcy Tytusa Liwiusza Boratiniego, była odpowiedzią na dramatyczne potrzeby Rzeczypospolitej. Kim był człowiek, który wprowadził ją do obiegu? Dlaczego zdecydowano się na bicie tej monety, jak wyglądała i co można było za nią kupić? I dlaczego po ponad trzech wiekach boratynki fascynują kolekcjonerów?
Boratini – ciekawe życie człowieka renesansu
Tytus Liwiusz Boratini, znany także jako Tito Livio Burattini, urodził się 8 marca 1617 roku w Agordo, w Republice Weneckiej. Pochodził z zubożałej szlacheckiej rodziny, ale jego ambicje i wykształcenie szybko wyniosły go ponad lokalne ograniczenia. Studiował w Padwie i Wenecji, zgłębiając matematykę, fizykę i architekturę. Był człowiekiem renesansu w pełnym tego słowa znaczeniu – wynalazcą, inżynierem, podróżnikiem. W latach 30. XVII wieku zwiedzał Egipt, mierząc piramidy i tworząc mapy, a później zasłynął z pomysłów na maszynę liczącą i projekty lotnicze, w tym model „Latającego Smoka”.
W 1641 roku przybył do Polski na zaproszenie dworu króla Władysława IV, gdzie osiadł na stałe. Jego wszechstronność i spryt zwróciły uwagę polskich władz, a w 1658 roku Boratini otrzymał dzierżawę królewskich mennic w Krakowie i Ujazdowie. To właśnie wtedy jego nazwisko na zawsze związało się z monetami, które od jego nazwiska nazwano boratynkami.
Polska zrujnowana wojnami
Rzeczpospolita w połowie XVII wieku była w rozsypce. Potop szwedzki (1655–1660) i inne konflikty zdewastowały gospodarkę, a skarb państwa nie miał środków, by płacić żołnierzom i spełniać inne zobowiązania. Srebro, z którego bito dotychczasowe szelągi, stało się towarem deficytowym, a system monetarny chylił się ku upadkowi. Boratini, jako zarządca mennicy, zaproponował rozwiązanie: wprowadzenie miedzianych szelągów, które miałyby urzędową wartość równą srebrnym szelągom, czyli ⅓ grosza polskiego. Sejm, mimo kontrowersji, zgodził się na ten plan w 1659 roku. Był to krok desperacki – monety te, choć oficjalnie miały wartość srebra, w rzeczywistości były niemal bezwartościowe pod względem kruszcu. Ich produkcja miała pomóc w spłacie długów państwa, ale wywołała też chaos monetarny i niezadowolenie społeczne.
Jak wyglądały boratynki i gdzie je bito
Boratynki bito z miedzi – taniego i dostępnego metalu, co odróżniało je od tradycyjnych srebrnych szelągów. Ważyły od 1 do 1,2 grama, co czyniło je lekkimi, a ich masowa produkcja była imponująca. W latach 1659–1668 wybito ponad 570 milionów tych monet w mennicach w Ujazdowie, Krakowie, Wilnie i innych miastach Polski oraz Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Wygląd boratynek był charakterystyczny. Na awersie widniała głowa króla Jana Kazimierza w wieńcu laurowym, otoczona napisem „IOAN. CAS. REX” (Jan Kazimierz Król), często z inicjałami „T.L.B.” – znakiem Boratiniego. Rewers przedstawiał orła polskiego z tarczą Wazów na piersi, z napisem w otoku, np. „SOLID. REGN. POLON.” (szeląg Królestwa Polskiego) oraz datą (rok wybicia). Niektóre egzemplarze miały drobne różnice, jak herb podskarbiego Jana Kazimierza Krasińskiego (Ślepowron) czy zmienione rozmieszczenie elementów, co dziś fascynuje numizmatyków.
Wartość boratynek
Wartość boratynek była teoretycznie ustalona na ⅓ grosza, czyli 1/90 złotego polskiego, ale w praktyce ich siła nabywcza była dużo niższa. Miedź, z której je wykonano, nie miała realnej wartości kruszcowej odpowiadającej srebru, co czyniło je swego rodzaju „urzędowym fałszerstwem”. Inflacja i brak zaufania do tych monet sprawiły, że ich kurs szybko spadał.
Co można było kupić za boratynki? Przykłady z epoki dają pewne wyobrażenie. Historycy szacują, że około 1660 roku za 1000 boratynek można było nabyć dwie pary butów – skromny, ale praktyczny zakup dla chłopa czy żołnierza. Za 300 boratynek można było kupić funt (około 0,4 kg) wołowiny, a za 50–60 boratynek – bochenek chleba. W 1664 roku za dukata płacono 810 boratynek, co odpowiadało ponad kilogramowi miedzi – absurdalnie wysokiej liczbie w porównaniu do 195 groszy w srebrze. Te dysproporcje wywoływały frustrację, zwłaszcza wśród żołnierzy, którym płacono żołd w boratynkach, co prowadziło do buntów i przyłączania się do rokoszu Lubomirskiego.
Boratynki ratują skarb państwa, Boratini przechodzi do historii
Decyzja o biciu boratynek miała swoje uzasadnienie. W krótkim czasie pozwoliła państwu spłacić część długów, szczególnie wobec wojska, i utrzymać płynność finansową w okresie kryzysu. Jednak długoterminowe skutki były katastrofalne. Nadmiar miedzianych monet zalał rynek, pogłębiając inflację i destabilizując gospodarkę. Boratini, oskarżany o przekraczanie limitów bicia (ustalonych na 182.291 złotych w Krakowie i 817.708 złotych dla Korony), zarobił na tym fortunę, ale zyskał też złą sławę. Współczesne źródła nazywają go czasem geniuszem, a czasem sprytnym oszustem, który wykorzystał sytuację dla własnych korzyści. Mimo to jego wkład w historię Polski jest niezaprzeczalny, a boratynki stały się symbolem trudnych czasów i ludzkiej pomysłowości w obliczu kryzysu.
Boratynki w kolekcjach numizmatycznych
Dlaczego tak wiele boratynek przetrwało do dziś? Odpowiedź tkwi w ich ogromnej liczbie i specyfice obiegu. Wyprodukowano ich setki milionów, a wiele z nich nigdy nie wróciło do mennic, bo ludzie tracili wiarę w ich wartość i woleli je chować niż wydawać. Skarby boratynek, jak ten odkryty w 2023 roku w Zaniówce w Polsce (około 1000 monet w glinianym dzbanie), świadczą o tym, że właściciele często zakopywali je w ziemi, licząc na lepsze czasy. Wojny i migracje sprawiły, że wiele z tych skrytek pozostało zapomnianych, stając się archeologicznym świadectwem epoki. Miedź, choć podatna na korozję, jest trwalsza niż papier czy organiczne materiały, co pozwoliło boratynkom przetrwać wieki w wilgotnej ziemi, często w stanie umożliwiającym identyfikację.
Dla kolekcjonerów boratynki mają szczególny urok. Nie są to monety rzadkie, a ich cena rzadko przekracza kilkanaście złotych. Jednak ich powszechność i historyczny kontekst przyciągają zarówno amatorów, jak i profesjonalnych numizmatyków.
Każda boratynka opowiada historię: o królu Janie Kazimierzu, o upadku gospodarczym Rzeczypospolitej, o wojnach i ludzkiej zaradności. Różnice w stemplach, błędy mennicze czy stopień zużycia dodają każdej boratynce indywidualnego charakteru. Niektóre egzemplarze, jak te z wyraźnymi inicjałami „T.L.B.” czy nietypowymi detalami, osiągają wyższe ceny, lecz prawdziwa wartość boratynek leży w ich dostępności – niemal każdy może mieć w kolekcji kawałek XVII-wiecznej Polski.
Na zakończenie
Boratynki to nie tylko monety – to kapsuła czasu. Przenoszą nas w świat, gdzie miedź udawała srebro, a Tytus Boratini balansował między geniuszem a kontrowersją. Ich obecność w rękach współczesnych kolekcjonerów przypomina o burzliwej przeszłości, kiedy Polska walczyła o przetrwanie, a zwykłe szelągi stały się symbolem zarówno upadku, jak i nadziei.
Boratynki: (c) Sadurski.com / GT
Zobacz też:
>
>